"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Wojtka Klemma w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Grzegorz Ćwiertniewicz w Odrze.
Do klasyki mam stosunek nabożny. Nie lubię, kiedy zbytnio się przy niej majstruje i kiedy się z nią za bardzo eksperymentuje. Nie uważam, że to stosunek właściwy. Uznaję nawet takie podejście za nieco wadliwe. Niezgoda na przesadne eksperymentowanie rodziła się we mnie stopniowo. Najpierw traktowałem je jako swoiste reżyserskie doświadczenie - sprawdzenie wytrzymałości widza i poziomu jego akceptacji wobec przekształceń utworu literackiego na potrzeby spektaklu. Apogeum sięgnęła wtedy, kiedy adaptacje z delikatnych i niegroźnych operacji zaczęły przeradzać się w krwawe masakry, z których utwór nie mógł wyjść żywy czy choćby podobny do siebie. Zdaje się, że nic i nikt nie jest w stanie tej masakrze zapobiec. Zdaje się również, że im ona większa, tym większa oryginalność twórcy. Bardzo mnie te rzezie zmęczyły. Zdecydowanie opowiadam się za teatrem bez przesadnych udziwnień. Udziwnienia, żeby była jasność, nie przesądzają jednak o m