"Tartak", "Heroina", "Zwał", "Paw królowej" [na zdjęciu], "Lubiewo"- to nie lista bestsellerów księgarskich, ale tytuły z teatralnego afisza. Od kilku sezonów młoda polska proza robi w teatrze karierę. Czy to tylko wykorzystywanie popularności pisarzy, czy też może pokoleniowa wspólnota światopoglądu?
Zaczęło się pod koniec lat 90. od adaptacji kilku powieści Olgi Tokarczuk w białostockim Wierszalinie. Później na scenę trafiły m.in. "Inne rozkosze" Jerzego Pilcha (Warszawa) i debiutancka "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" Doroty Masłowskiej (Gdańsk). Dzisiaj z książek przenoszonych na scenę można by ułożyć niezłą bibliotekę: w tym sezonie w repertuarze są m.in. adaptacje powieści Daniela Odii, Sławomira Shuty, Tomasza Piątka i Doroty Masłowskiej. W zapowiedziach jest adaptacja prozy Mariusza Sieniewicza "Czwarte niebo", którą na scenę Teatru Polskiego we Wrocławiu przenosi Marek Fiedor, autor innej udanej adaptacji - "Matki Joanny od aniołów" Iwaszkiewicza. Oprócz tego kolejna - po łódzkiej - adaptacja "Pawia królowej" Masłowskiej , którą dla Teatru Wytwórnia w Warszawie przygotowuje Jacek Papis, a także adaptacja powieści Michała Witkowskiego "Lubiewo" w warszawskich Rozmaitościach. Teatr nie tylko adaptuje prozę, ale ta