"Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Katarzyna Sawicka-Mierzyńska w Kurierze Porannym.
Kiedy grający (znakomicie zresztą) Gombrowicza Andrzej Kłak mówi, stojąc tyłem do publiczności, na pustej scenie, rytmiczną, wibrującą frazą, że jest "coś niedobrze i coś niedobrze chyba, oj niedobrze (...). Wojna dziś, jutro wybuchnąć musi, nie ma rady!", zbiorowe ciało widowni przechodzi dreszcz. Podobne emocje powrócą podczas tego spektaklu kilkakrotnie. Od czasu pierwszego wydania "Trans-Atlantyku" minęły 63 lata, utwór Witolda Gombrowicza nie traci jednak na aktualności nie tylko ze względu na swe uniwersalne walory (problemy z "gębą" i formą są tak stare, jak historia międzyludzkich relacji), ale jako wnikliwa diagnoza naszych zmagań z polskością. Nie przypadkiem zapewne sięga po niego Jacek Jabrzyk właśnie dziś, gdy ścierają się ze sobą wykluczające się narracje dotyczące naszej zbiorowej tożsamości, a efekty ich konfrontacji możemy oglądać na ulicach. Dostajemy zatem zaproszenie do teatru, który nie boi się uwikłania w do