Polsko-holenderski spektakl "Stołówka", który pokazywany jest w ramach Festiwalu Solidarności, to raczej prosty bryk z historii, niż interesujące przedstawienie teatralne. A wcale nie musiało tak być, gdyż realizacja niezależnego Teatru Muzycznego Polly Magoo z Amsterdamu zbudowana jest na świetnym pomyśle - pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Akcja przedstawienia toczy się w robotniczej stołówce, czyli odpowiednio zaadaptowanej jednej z hal stoczni. Mamy to wszystko, co niezbedne: stoły z ceratą, długie ławy, sztuczne kwiaty oraz aluminiowe sztućce. Co więcej w takcie (nieco przydługiego) przedstawienia widzowie karmieni są przez aktorów. Mamy zatem przerwy na barszcz czerwony, gołąbki, ciasto drożdżowe i kawę. A porcje trudno uznać za symboliczne. Przez cały czas podjadać można chleb ze świetnym, domowej roboty smalcem. "Stołówka" to historia pary prowadzącej tytułowy przybytek - Oli (Julia van de Graaff) i Jurka (Dariusz Siastacz) - oraz ich przyjaciela Miłosza (Jacek Dzięgiel). Dziejąca się współcześnie klamra kompozycyjna zamyka dwie retrospekcje, opowiadające o sierpniowych strajkach w 1980 roku oraz wolnych wyborach 1989 roku. I właśnie, prócz przypomnienia wydarzeń sprzed lat, "Stołówka" nie opowiada żadnej fabuły. Różnice światopoglądowe, które mają różnić bohate