- Aktorem cały czas byłem, tylko że teatr był podziemny. O swoją karierę nie dbałem, ale nie dbałem o nią także przed stanem wojennym - mówi EMILIAN KAMIŃSKI, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Kamienica w Warszawie.
Było miło? - Bardzo! Wieczór spędzałem u swojej dziewczyny na Grzybowskiej i chwilę przed dwunastą wsiadłem do samochodu Jechał pan do domu czy na imprezę? - Do siebie, na Belwederską, przez całe centrum. Straszna zamieć, wycieraczki ledwie nadążają zbierać, nagle patrzę - czołg! Gdzie? - Gdzieś na rogu, potem patrzę: wóz pancerny, obok żołnierze przy koksowniku. Jadę i myślę: "Cholera jasna, ci Amerykanie! Ile oni mają kasy, żeby tak wynająć całą Warszawę na film wojenny" Amerykanie? - A kogo byłoby stać? Na placu Zbawiciela widzę dziecko robiące "Heil Hitler!". Zbaraniałem. Co tu się dzieje?! Ale obok jakiś facet dramatycznie macha ręką, zatrzymuje mnie. Okazało się, że dziecko miało rękę w gipsie, a ojciec szukał taksówki i nikogo nie znalazł. Podrzuciłem ich na daleki Mokotów, po drodze spytaliśmy jakiegoś żołnierza, a on rzucił tylko" "Jechać, jechać! Niemiec się obudził". Czyli idzie wojna.