Tekst Pawła Demirskiego udowadnia, że upadek jakiegokolwiek systemu politycznego i daleko idące reformy niczego tak naprawdę nie zmieniają. To tylko iluzja stworzona na potrzeby Nowego Lepszego Świata - o "Śmierci podatnika" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Karolina Barańska z Nowej Siły Krytycznej.
Ze "Śmierci podatnika", nowego spektaklu tandemu Demirski-Strzępka, można byłoby stworzyć kilka spektakli. Tyle tu pomysłów inscenizacyjnych, nawiązań, konwencji. Szkoda tylko, że ten ogrom osłabia siłę rażenia poszczególnych scen, które tracą na ważności i przepadają w morzu chaosu i absurdu. Tekst Pawła Demirskiego udowadnia, że upadek jakiegokolwiek systemu politycznego i daleko idące reformy niczego tak naprawdę nie zmieniają. To tylko iluzja stworzona na potrzeby Nowego Lepszego Świata, który w rzeczywistości nie istnieje. Akcja rozgrywa się w republice bananowej, istnym raju podatkowym, podczas Święta Zaciągania Kredytów. Na czele państwa stoi Dyktator (Adam Cywka), tchórz i słabeusz uzależniony od nagrań motywacyjnych oraz od swojego zmiennika (Michał Opaliński), który ratuje go z przeróżnych opresji jako Superbohater. Próba zaskoczenia widza pojawia się od pierwszych chwil. Akcja rozpoczyna się już we foyer teatru. Konferansjer (