Wyemigrował. Wyjechała do Ameryki. Nie wrócili do kraju, zostali w Stanach, ile razy w ciągu ubiegłej dekady słyszeliśmy tę wiadomość? Wielokrotnie. A jak często zastanawialiśmy się nad losem tych, którzy wykupili bilet lotniczy tylko w jedną stronę? Bądźmy szczerzy - niezbyt często. Bo i nad czym się było zastanawiać?
Emigranci przysyłali lśniące widokówki albo nawet paczki, pełne dóbr luksusowych - pachnące mydło, pieniącą pastę do zębów. Zapewne było im ciężko, tęsknili za krajem, za rodziną. Ale za to o ileż łatwiejsze mieli życie na co dzień, w lepszym, piękniejszym, wolnym i bogatym świecie, który my znaliśmy co najwyżej z hollywoodzkich filmów. Łatwiejsze życie... Na obskurnym poddaszu kilka sprzętów przytaszczonych ze śmietnika - żelazne łóżko, wielki, staroświecki telewizor, tekturowy karton z szyderczym napisem "PROJEKT: HOPE". Hope czyli nadzieja. Nad kuchenką suszą się torebki herbaty ekspresowej, przeznaczone do powtórnego użycia. Przez okno płynie jaskrawe, zielone światło neonu, który bezlitośnie mruga przez całą noc. Nic dziwnego, że bohaterowie "Polowania na karaluchy" nie mogą zmrużyć oka. Janek (Piotr Machalica) jest pisarzem, związany był z opozycją. Anka (Maria Pakulnis) zasłynęła świetnymi rolami w dramatach Szekspi