Scena Faktu Teatru Telewizji nie ma sobie równej w przestrzeni teatru żywego planu, który zajmuje się nieważnymi, wyimaginowanymi tematami, najczęściej i najchętniej prezentującymi rozmaite dewiacje; ośmiesza polską tradycję, atakuje Kościół, deprecjonuje osoby wierzące itd., itd. Teatr w Polsce w większości pełni dziś rolę szkodnika narodowego i kulturalnego. Oczywiście, dzieje się tak za przyzwoleniem władz, które ochoczo finansują taką antypolską "twórczość". I jakoś nie braknie na ten proceder środków pieniężnych - pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Czarownice to Instytut Pamięci Narodowej oraz wszystkie jego "odnogi", słowem to, co w jakikolwiek sposób kojarzy się z tą instytucją. A kojarzy się z nią na pewno znakomita Scena Faktu Teatru Telewizji choćby z tego powodu, że autorzy tekstów, twórcy spektakli prezentowanych w ramach tejże Sceny, często korzystają ze zbiorów archiwalnych IPN. I słusznie, bo przedstawienia Sceny Faktu mają charakter albo stricte dokumentalny, albo też podejmując wątek dokumentalny, fabularyzują go. Tak czy owak spektakle te opierają się na zdarzeniach i postaciach autentycznych i odkrywają one niechlubne życiorysy wielu znanych osób, które obsypywane orderami i zaszczytami w PRL, w swoich IPN-owskich teczkach mają znamienne "TW". Scena Faktu podjęła się ogromnie ważnego zadania. Oprócz działalności stricte artystycznej wypełnia tzw. białe plamy naszej najnowszej historii. I robi to na dobrym, a często na bardzo dobrym poziomie artystycznym. Wystarczy spojrzeć