Jak słusznie zauważył Stefan Treugutt, "Polonez" Jerzego Sity już po raz drugi był odgrywany w szczególnych okolicznościach pozateatralnych. Po raz pierwszy odbił się głośnym echem w szalonych 16 miesiącach karnawału "S", teraz pokazała go telewizja w ramach poniedziałkowego teatru. Ów kontekst zewnętrzny wpływa dość silnie na recepcję dramatu, z niejaką szkodą dla samego tekstu, którego rytmika i wyborne (niekiedy przewrotnie dowcipne, np. "posłem - wyniosłem") rymy giną w zgiełku rzeczywistości. Zamiast rozkoszować się frazą, widz tropi aluzje, szuka analogii, a do postaci osiemnastowiecznych przymierza rysy swoich współczesnych. Zresztą galeria tych postaci przypomina jakieś upiorne muzeum osobliwości; gabinet figur woskowych i wojskowych, takich jak hetman polny litewski, Szymon Kossakowski, wcześniej generał-lejtnant rosyjski, protoplasta długiego szeregu dowódców służących najpierw w jednej armii a potem w drugiej, szeregu, który za
Tytuł oryginalny
Polonez i polka-galopka
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Gdański" nr 18-19