Znakomita komedia Balińskiego w Teatrze ZASP w Londynie
Prawdziwa niespodzianka! I to z tych, które cieszą. Stanisław Baliński napisał farsę! Na pierwszym przedstawieniu (w ub. niedzielę) śmiech rozlegał się na widowni co chwilę, przy podniesionej kurtynie coraz zrywały się oklaski. Od wielu, wielu lat nie było na naszej emigracyjnej scenie tak pogodnego nastroju. Bo śmiech Balińskiego nie jest napojony żółcią: nie gryzie. Z odrobiną przesady, której staram się o ile tylko potrafię unikać - można by powiedzieć że śmiech Balińskiego - chociaż dostrzega liczne nasze śmiesznostki i - wady, jest przepojony miłością. Baliński-komediopisarz (od - wczoraj! bo to pierwsza jego fraszka sceniczna) - nie przestał być Balińskim-lirykiem... Czarodziejska mikstura! Uświadomiłem sobie na niedzielnym przedstawieniu, że spojrzenie satyryczne wcale nie jest przeciwieństwem uczucia. Świadczy jedynie o inteligencji obserwatora. Nasze ideały mają również swoje pięty Achillesowe. Widzieć śmieszność - i koc