Podczas kaliskiej premiery "Szewców" Witkacego nie spuszczałem z oka całego o ile to możliwe - teatru: sceny i widowni. Przepyszne reakcje: śmiech i lęk przed śmiechem, napięcie w nadążaniu za tokiem akcji i zatrzymywanie się przy zdarzeniach spoza sceny i sztuki, zdarzeniach naszych, polskich, ludzkich. Zwaliły się na widzów skłębione w pozornie dziwacznych wykoszlawionych groteskowo kształtach doświadczenia półwiecza, o których opowiadał autor, co 30 lat temu odebrał sobie życie. A opowiadał także o sprawach sprzed paru tygodni. Młody reżyser Maciej Prus podjął najbardziej ambitne zadanie autora, o którym pisze sam Witkacy w ,,Matce": "Uświadomić sobie to wszystko, aż do granic ostatecznych i nie sobie tylko, ale i innym też. Zadanie piekielnie trudne: uświadomić szerokie masy, że wolny, naturalny rozwój społeczny grozi upadkiem". Bowiem wprawdzie "ludzkość może być zbawiona przez pracę - tak odczytuje reżyser -
Tytuł oryginalny
Polityczny - więc jaki?
Źródło:
Materiał nadesłany
Ilustrowany Kurier Polski nr 141