- Tu już nie chodzi o sztukę. To takie przepychanki jak w przedszkolnej piaskownicy. To takie stroszenie piór, walka kogutów - o sytuacji w Teatrze Polskim we Wrocławiu z Maciejem Stuhrem rozmawia Piotr Kaszuwara.
Piotr Kaszuwara: Teatr Polski we Wrocławiu ma dwóch dyrektorów: jednego, który jest właśnie przeganiany i drugiego na wygnaniu, który np. z dziennikarzami musi spotykać się na ławce w parku. Maciej Stuhr: Ta sytuacja jest już nie tylko absurdalna, bo ona była absurdalna od początku, ale staje się po prostu groteskowa. Mimo że nikomu chyba nie jest do śmiechu. Dwóch dyrektorów, dwie pensje, ale Urząd Marszałkowski ostatecznie stwierdził, że akceptuje postanowienie wojewody, który chce sprawdzić legalność odwołania Morawskiego ze stanowiska. - Nie sądzę, że ktokolwiek jest i był w stanie uwierzyć, że jest on w stanie poprowadzić zespół Teatru Polskiego we Wrocławiu. Nie wierzy w to chyba nikt przy zdrowych zmysłach. Jeżeli ktoś wie, na czym polega praca w teatrze, to wie, że sytuacja jest z gruntu przegrana. Może być już tylko gorzej. Lepiej moim zdaniem nie będzie. Dlaczego? - Po pierwsze ze względu na publiczność i atmosferę