- Sztuka ma drażnić. Ma pokazywać wstydliwe strony. Problem tylko polega na tym, że dzisiaj "zarządzanie" wieloma obszarami kultury znajduje się w rękach ludzi, którzy tego w ogóle nie rozumieją - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Ryszardą Wojciechowską.
Czuje się Pan artystą drugiego sortu? - Ten drugi sort brzmi dzisiaj dla mnie nieco kabaretowo. Bagatelizuje Pan to określenie? - Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to megalomańsko, ale mam poczucie, że mnie już to określenie nie powinno dotyczyć. Oczywiście może mnie drażnić, śmieszyć. Czasem nawet bardziej śmieszyć, niż drażnić, ale osobiście jestem ponad to. Pytam, ponieważ w telewizji Jacka Kurskiego znalazł się Pan na cenzurowanym. - Zgłaszałem pewne propozycje dla TVP i nawet nie podjęto ze mną rozmów. Można więc powiedzieć, że jestem tam artystą wyklętym. I jak Pan to sobie tłumaczy? - Tak, że mali ludzie mszczą się na ludziach, a ludzie wielkiego formatu, nawet kiedy nienawidzą, to mszczą się na poglądach. Artysta jest dzisiaj groźny? - Zawsze był groźny. Nawet dla takiego Stalina artysta był, może nawet nie tyle groźny, co ważny. Dlatego prowadził on pewne gierki na przykład z Szostakowiczem. I miał ogromny kom