"Noc" w reż. Andrzeja Bartnikowskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Trzy mecze - z Niemcami, Austriakami i Chorwatami - obejrzałam wyłącznie z potrzeby patriotycznej. Nie znam się na piłce. Wystarczy, że potrafię rozróżnić na boisku naszych od przeciwników i wiem, do której bramki mają strzelać gole. Ale nawet ja zauważyłam, iż w tych trzech nieudanych dla nas spektaklach zabrakło dobrej reżyserii i dobrego aktorstwa. Zarówno jeśli idzie o poszczególne role, jak i grę zespołową. Podobnie jest w teatrze, gdzie zespołowości gry już dawno nie ma. Tutaj każdy gra "na siebie". Rzadkością są już dziś takie przedstawienia, gdzie istnieje gra całego zespołu i - choć składającego się z indywidualności aktorskich - to przecież grającego do tej samej bramki. Bo to wspólna sprawa, bez zespołowości się jej nie wygra. Tak jak na boisku. Trzy słabe mecze są tego ewidentnym przykładem. Nawet gdy główną rolę w tym spektaklu gra tak wybitnie uzdolniony i przystojny aktor jak Artur Boruc, którego warunki predestyn