"Śmierć w Wenecji, czyli czego żałują umierający" w reż. Mikołaja Mikołajczyka w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Zamiast teatralnych foteli - czerwony dywan, na którym najlepiej się położyć. Zamiast podziału widownia/scena - ekran na suficie, a aktorzy wśród widzów. Zamiast konkretnej historii pióra Thomasa Manna, znanej też z filmowej wersji Luchino Viscontiego - wariacja, w której wszystko stoi na głowie. Ale działa. Pod warunkiem, że widzowie na wstępie odrzucą wszelkie oczekiwania co do chęci zobaczenia klasycznej interpretacji słynnej noweli Manna "Śmierć w Wenecji". I dadzą się ponieść zwariowanej wizji reżysera i aktorów, którzy w spektaklu przemieszają wątki i gatunki, opowiedzą o sobie, zadrwią z mitów. I przypomną ważne kwestie. Clou pierwszej premiery Teatru Dramatycznego - "Śmierć w Wenecji, czyli czego żałują umierający" jest nie historia konkretnego literata, trafiającego do Wenecji, co głównie zabawa włoskimi motywami, opowieść o starzeniu się i umykaniu rzeczy istotnych, rozpisana na głosy. Twórcy zdają się wychodzić od lite