Czy tak opiniotwórcza gazeta nie powinna większej wagi przykładać do tego, co poleca swoim czytelnikom do obejrzenia, przeczytania? - pyta czytelniczka Gazety Wyborczej po obejrzeniu "Testosteronu" Teatru Montownia. Odpowiada jej Roman Pawłowski.
Z niesmakiem obejrzałam z przyjaciółmi spektakl "Testosteron" w Teatrze Buffo. Czy spektakl bez skrupułów można polecać jako dzieło wybitne? Czy argument, że sztuka się podoba ogółowi, jest grana przy wypełnionej sali, jest jakimkolwiek argumentem? W końcu jelenie na rykowisku też się podobają, a nikt nie nazywa tego wielkim malarstwem ani też krasnale w ogródkach nie pretendują do miana sztuki ogrodowej. Mogą się podobać, ale czy tak opiniotwórcza gazeta nie powinna większej wagi przykładać do tego, co poleca swoim czytelnikom do obejrzenia, przeczytania? Spektakl roi się od wulgaryzmów, które budzą zażenowanie. Choć nie o delikatne uszy mi chodzi, bo film "Wesele" Smarzowskiego, równie pełen dosadnych zwrotów, był filmem, który po gogolowsku mówił: "Popatrzcie, jacy jesteśmy, z czego się śmiejecie?...".A "Testosteron" nic, kompletnie nic nie chce nam przekazać. Tyle tylko, że potem idąc ulicami Warszawy, słyszę gtośne rozmowy pełne o