Współcześni miłośnicy muzyki nie zdają sobie na ogół sprawy z tego, jak ogromną popularnością cieszyły się ongiś niektóre arie operowe; można powiedzieć, że pełniły one w ówczesnym społeczeństwie co najmniej taką rolę, jak w bliższych nam czasach przeboje Beatlesów, czy Elvisa Presleya - oczywiście na miarę siły i zasięgu ówczesnych środków przekazu. Rozbrzmiewały tedy z prymitywnych jeszcze gramofonów, pojawiały się w repertuarze kawiarnianych orkiestr jak też... wędrownych kataryniarzy, śpiewano je i nucono po amatorsku przy najróżniejszych okazjach. Pośród owych "szlagierów" operowej muzyki z pewnością największą sławę zyskały dwa: efektowna aria księcia z "Rigoletta" Verdiego ("La donna e mobile") oraz - tęskny romans Nadira z pierwszego aktu "Poławiaczy pereł" Georges'a Bizeta. O ile jednak ów romans zażywał bezprzykładnego wręcz powodzenia, pomnażanego jeszcze przez świetne płytowe nagran
Tytuł oryginalny
Poławiacze pereł ożyli w Poznaniu
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 7