"Piaf" w reż. Jana Szurmieja w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.
Anna Haba nie podrabia Piaf. Śpiewa piosenki "Wróbelka Paryża" po swojemu. I po każdej zbiera brawa. Zasłużone. Dobry pomysł miał reżyser Jan Szurmiej, by za zgodą autorki sztuki "Piaf" Pam Gems, piosenki z repertuaru francuskiej legendy przetłumaczyć. Zadania podjął się poeta Andrzej Ozga. Efekt? Śpiewane po polsku przez Annę Habę utwory nie są tylko muzycznym uatrakcyjnieniem spektaklu. Stają się filarem opowieści o kobiecie, której los pozwolił zamienić ulicę na apartament z siedmioma sypialniami. Nigdy nie uwolnił jednak od cierpienia. Śmierć kochanka, pokiereszowane usta po samochodowym wypadku, morfina, alkohol, gościec, upadki przy mikrofonie... Tragedia zdaje się przesycać repertuar artystki do tego stopnia, że można pokusić się o stwierdzenie, że Piaf nie śpiewa piosenek. Ona jest piosenką. "Piaf" trwa (z przerwą) ok. trzech godzin. Chwilami czujemy się jak na recitalu, bowiem Anna Haba, ale też Joanna Wąż jako Marlena Dietrich, Pi