- Tu mam wydziaraną śmierć, a tu różę. W moim teatrze też jest trochę modlitwy i trochę serialu, chodzę w T-shircie, ale mogę i w garniturze. To kipiel - rozmowa z Tomaszem Karolakiem, aktorem, założycielem i dyrektorem Teatru Imka, w Gazecie Wyborczej.
Donata Subbotko: W kampanii do Parlamentu Europejskiego po raz kolejny opowiedziałeś się politycznie. Po co ci to? Tomasz Karolak: Zdecydowałem się pomóc porządnemu człowiekowi. Pomóc to złe słowo, zdaję sobie sprawę, że mam tylu fanów, ilu wrogów. Jedni uważają mnie za dyrektora teatru, który próbuje coś zdziałać, inni za serialową mordę - ohydną i tłustą. Tomek Grodzki z Platformy, w którego kampanii brałem udział, to wybitny lekarz, transplantolog płuc. Lubię, kiedy do polityki wchodzą nie politycy, tylko specjaliści. Niestety, nie wszedł do PE. W zachodnich demokracjach czy w Stanach jest normą, że ludzie z show-biznesu opowiadają się za jakąś opcją polityczną. Nie rozumiem, dlaczego miałbym tego nie robić. W moim środowisku istnieje przekonanie, że lepiej się nie mieszać, bo przyjdzie opcja przeciwna i się zemści. No to najwyżej zamknę teatr. Albo będę robił teatr jeszcze bardziej polityczny, w kontrze do władzy. W