"Pół żartem, pół sercem" w reż. Włodzimierza Nurkowskiego w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Farsa, ale z ambicjami. Próba dorównania Billy'emu Wilderowi, któremu w "Pół żartem, pół serio" udała się karkołomna sztuka połączenia farsy, dramatu, kryminału i romansu. No cóż, próbować można. Dwóch angielskich aktorów chałturzy po amerykańskich miastach i miasteczkach, przedstawiając własne dwuosobowe wersje Szekspira, czyli zestawy scen i monologów. Powodzenia ani pieniędzy z tego nie ma, więc gdy w gazecie znajdują artykuł o starej schorowanej milionerce poszukującej zaginionych kuzynów, postanawiają postawić wszystko na jedną kartę. Spadek czeka - tyle że, jak uświadamia im poznana w pociągu Audrey (znajoma milionerki), kuzyni to kobiety. Zdesperowani Leo i Jack zakładają więc wygrzebane z kufrów kostiumy Kleopatry i Tytanii i pojawiają się u bram posiadłości. Tam akcja się rozkręca - obaj panowie udają kobiety, choć ich serca i ciała skłaniają się ku poznanym świeżo dziewczynom (Leo ku Meg, Jack ku Audrey), a ponury