Wtopiona w secesyjną kanapę w westybulu Teatru Witkacego obserwuję jak tuż obok, przy wielkim stole, Andrzej Dziuk pastwi się nad aktorami. Na tym tle chwile dziennikarskiej niemocy jawią mi się jak okruchy raju. Krążąca po sąsiedniej sali katowicka plastyczka Ewa Buszko szepce: - Mój Boże, a ja myślałam że nie ma gorszej męki, niż praca z tkaniną, jakże się myliłam... Dziuk wali otwartą dłonią w stół, załamuje ręce, tupie. - Źle! Niedobrze! O czym ty w ogóle mówisz?... - Czy ty to czujesz?...Źle! Płasko! To nie o ten ton chodzi!... Nie śpiesz się.... Jeszcze raz... Czy możesz się skupić?... Głos młodej aktorki załamuje się. Kątem oka widzę jej twarz nabrzmiałą z wysiłku oraz błysk łez w oczach. - Dlaczego się śpieszysz, dlaczego denerwujesz? To jest modlitwa!... Powtarzam: moodliitwaa! - krzyczy reżyser. Pod oknem ośmioletnia Agata Siemaszko, córka jednej z gwiazd teatru Dziuka, patrzy na tę scenę i zaczyna cic
Tytuł oryginalny
Pokusa
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 8