"Krzywiryjek" w reż. Roberta Jarosza we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Iwona Szajner w portalu kulturaonline.pl.
Przychodzi rodzic z dzieckiem do teatru i bardzo się nudzi. Myślałam, że nigdy nie napiszę takich słów o przedstawieniu Wrocławskiego Teatru Lalek. Ten zespół przyzwyczaił mnie do realizacji na wysokim (jeśli nie najwyższym) poziomie. "Krzywiryjek" w reżyserii Roberta Jarosza niestety do takich nie należy. Problem pojawił się już po pierwszych kilku minutach spektaklu, kiedy jedna z aktorek stojąc przed zasłoniętą kurtyną zaczęła wygłaszać dosyć długi monolog. Miało to być chyba wprowadzenie do historii (niewdzięczne zadanie Kamili Chruściel). Po chwili dało się słyszeć szepty na widowni: to cały czas będzie, takie gadanie? Akcja się nieco rozkręciła, gdy na widownię wkroczyła trójka klaunów. Scena zaś zamieniła się w fotograficzne atelier z wielką migawką po środku - ciekawy, choć niewykorzystany w pełni pomysł scenograficzny. Niestety, trudno fabułę z pierwszego aktu nazwać ciekawą, wciągającą czy chociaż zaba