Życie Władysława Strzemińskiego (1893-1952) było tak skomplikowane, że trudno je zmieścić w jednym filmie. Miał być carskim oficerem, ale wybuch granatu, który uczynił go inwalidą zdanym na łaskę innych, sprawił, że został malarzem - pisze Igor Rakowski-Kłos w Gazecie Wyborczej, dodatku Ale Historia!
Jako artyście awangardowemu wymyślano mu w przedwojennej Polsce od bolszewików, ale kiedy po wojnie władzę przejęli rodzimi bolszewicy, to zniszczyli go zawodowo jako "formalistę", zezwalając łaskawie na pracę dekoratora witryn sklepowych. Dwa tygodnie temu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto światową premierę miały "Powidoki" Andrzeja Wajdy, który nie poświęcił wiele uwagi żonie Strzemińskiego Katarzynie Kobro, pochodzącej z Rosji rzeźbiarce. Natomiast spektakl telewizyjny Macieja Wojtyszki pokazuje życie autora "Teorii widzenia" właśnie poprzez skomplikowaną relację z ukochaną kobietą, z którą wspólnie pracował, a później ją maltretował, by w końcu porzucić. Akcja zaczyna się podczas okupacji w Łodzi, kiedy to Strzemińscy przymierają głodem, a Kobro pali swoimi rzeźbami w piecu, by ugotować córce ciepły posiłek. Kilkuletnia Nika obserwuje rozpad małżeństwa rodziców. Powołując się na rosyjsko-niemieckie korzenie,