Debiuty z początków lat 60-tych ówczesnych dwudziestolatków były zaskoczeniem. Do literatury wchodzi pierwsze pokolenie, które nie pamięta, lub prawie nie pamięta okupacji i zaczyna od pisania o wojnie. Dlaczego? Pytani, atakowani nawet wtedy, odpowiadali: tak, może nasz obraz okupacji nie jest realistyczny, zgodny ze szczegółami, ale nie o to przecież chodzi. To wy, starsi, przekazaliście nam swoją pamięć, was słuchając, czytając widzimy, że tamten czas się nie zamknął, że jesteśmy chorzy na wojnę, wszyscy, cały naród. Co więcej, pisał Jerzyna w 1964 roku: "Okazało się, że pokolenie, które przeżyło wojnę, zdolne jest jedynie do jej opisu. Dopiero następne pokolenia mogą się pokusić o jej pełną syntezę (...) mogą się tą wojną, już nie tylko fizycznie, przerazić." * Mniejsza o słuszność tego sądu. Okazało się, powiedzmy, że temu pokoleniu nie wystarcza ani Borowski, ani Różewicz, ani Rudnicki, ani Bratny, że szu
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9