Młodych dramaturgów z antologii dramatu "Made in Poland" Romana Pawłowskiego łączy żywiołowa niechęć do hipokryzji, prowincjonalizmu i zaściankowego katolicyzmu. Ich teksty to manifest świadomości nowej generacji - pisze Tomasz Miłkowski w tygodniku Przegląd.
Spontaniczna obrona klubu Le Madame zwróciła uwagę na często niedoceniane zjawisko. Oto na naszych oczach krystalizuje się nowe pokolenie twórców, a dramaturgów w szczególności, pokolenie Le Madame. Ktokolwiek krył się za plecami ochroniarzy, którzy zaspawali drzwi do Le Madame, nie wiedział, że tym budzącym odrazę gestem umacnia trzon owego pokolenia - tych, którzy nie dadzą się już zepchnąć z powrotem do zaścianka. Swoistym manifestem tego pokolenia (czy się komuś to podoba, czy nie) stanie się druga z kolei antologia dramatu opracowana przez Romana Pawłowskiego, zatytułowana jak jeden z pomieszczonych w niej dramatów "Made in Poland". Ten tom jednak - jak poprzedni wybór Pawłowskiego, nazwany "Pokolenie porno" - powinien nosić nazwę "Pokolenie Le Madame". Zawarte w nim utwory, i te dobre, i te słabsze, łączy żywiołowa niechęć do polskiego zaściankowego katolicyzmu, jego rozfanatyzowanej wersji spod znaku Radia Maryja. Młodzi autorzy głosz�