Oglądane dziś "Pokojówki" nie budzą dawnych emocji. Oddzieliły je od widowni sterty zapisanego papieru, szaleństwa happeningów, filmy nowego kina, sztuki rodzimych autorów, których genetyczne związki z francuskim dramaturgiem są aż nazbyt oczywiste. Filozofia "roli", gra jako terapia rozładowująca kompleksy i instynkt agresji - wszystko to stało się już obiegową mądrością. Zarówno w życiu, jak w teatrze. Rozczarowania "Pokojówkami" nie jest w stanie zmniejszyć świetne aktorstwo Anny Ciepielewskiej, Elżbiety Kępińskiej i Anny Seniuk. Poza tym spektakl jest męczący. Trudność odbioru potęguje jeszcze zaduch i turkot pociągu. Teatr wystawił Geneta w Sali Prób. Dziarscy kolporterzy zadbali jednak o widzów - nieświadomych tego, co na nich spadnie. Obserwowałem męki załogi niezidentyfikowanego zakładu pracy. Panowie popadli w senną zadumę. Panie wierciły się i pomrukiwały. Jedna z nich głośno wyrażała swój protest przeciwko podobnym
Tytuł oryginalny
"Pokojówki" Geneta w Teatrze Ateneum
Źródło:
Materiał nadesłany