Każdy widz, który przychodzi do teatru po lekturze sztuki, ma jakieś własne wyobrażenie o jej scenicznej realizacji. Zazwyczaj między wyobrażeniami odbiorcy i realizatora istnieją mniej lub bardziej istotne różnice. Widz wówczas przeżywa pewnego rodzaju wewnętrzne zmagania i na koniec albo daje się przekonać twórcy i przyjmuje jego wizję za własną, albo też opuszcza teatr obstając przy swoim. W tym drugim wypadku twórca w oczach odbiorcy ponosi porażkę. Gdy podniosła się kurtyna w Teatrze Kameralnym i zaczęło się przedstawienie "Pokoju na godziny" zrodził się we mnie pierwszy opór. Spodziewałem się naturalnie starego, zabałaganionego, trochę obskurnego wnętrza, ale przy tym w jakimś jednak stopniu przytulnego. Na scenie ujrzałem pokój, o którego nikt chyba nie przyprowadziłby dobrowolnie dziewczyny. Przesadzono, i to w dwu kierunkach. Najpierw nadano mu zrażający wygląd, następnie wyposażono w różne urządzenia, które próbowano wygra�
Tytuł oryginalny
Pokój na godziny
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 11