EN

5.03.2010 Wersja do druku

Poker w piekielnych czeluściach

- Nie znam się na musicalach, ale ten w dużym stopniu ma mieć charakter spotkania z artystą. Jestem w nim nie tylko Szu, ale też starym aktorem galicyjskim, który gdzieś, coś sobie przypomina - dzieciństwo, fragmenty ról - mówi JAN NOWICKI, przed premierą "Powrotu Wielkiego Szu" w Teatrze Sabat Małgorzaty Potockiej w Warszawie.

Dwa miliony widzów w kinach. A potem wielu, którzy film Sylwestra Chęcińskiego oglądali w ciągu 27 lat, jakie minęły od premiery. Wszyscy zaświadczą, że Wielki Szu zginął. Pan twierdzi, że nie do końca? I reaktywuje go na scenie? - Nasz spektakl to zupełnie inny typ przekazu, niż film. Bierzemy aktora, który występował na ekranie, czyli mnie. Przywołujemy moment śmierci Szu, więc potem musimy odnaleźć bohatera w jakiejś dziwnej rzeczywistości. I schodzimy do piekielnych czeluści. Piekło i Sabat pełen ponętnych czarownic to dobre miejsce dla niepoprawnego hazardzisty? - Widzi pani, jak to ze sobą koresponduje Szu spotyka w piekle kuszące kobiety i Lucyfera, z którym będzie musiał rozegrać decydującą partię. Trafia na Młodziaka, który chce żeby go nauczył grać w pokera, bo musi odegrać swoją dziewczynę. I natyka się na rogacza - męża, który jest wściekły, że kiedyś Szu uwiódł mu żonę... To jest bajka. Bajka, ale jakb

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Poker w piekielnych czeluściach

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 54

Autor:

Jolanta Gajda-Zadworna

Data:

05.03.2010

Realizacje repertuarowe