"Oskar i pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Recenzja Gazety Studenckiej
Przyznam, że dawno żaden spektakl nie poruszył mnie tak jak "Oskar i pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta w reżyserii Anny Augustynowicz. Nie spodziewałam się tego po "światowym bestsellerze na miarę Małego Księcia" - jak określa się książeczkę Schmitta. Historia opowiada o dziesięcioletnim chłopcu umierającym w szpitalu na białaczkę, który za namową wolontariuszki - Cioci Róży - pisze listy do Pana Boga. Oskar opisuje świat ciężko chorych dzieci oraz świat dorosłych, którzy robią wszystko, żeby nie zmierzyć się z tematem śmierci. Z trochę łzawego i czułostkowego tekstu (w końcu nie każdy przepada za refleksjami natury ogólnej w stylu "Małego Księcia") reżyserce udało się zrobić głęboki i poruszający spektakl. Kluczem do sukcesu jest zachowanie przez aktorów dystansu do granych postaci oraz do siebie nawzajem. To właściwie dwa przeplatające się monodramy grane w sterylnej przestrzeni szpitalnych pokoi. Ubrani na czarno aktorzy