Pół roku temu na wernisażu w Centrum Scenografii artysta stwierdził, że recenzje pisują... idioci. Obecnie, podczas bytomskiej prapremiery swej autobiograficznej opery "Pokój saren" zakazał obdarowania dziennikarzy programami. Tym samym uznał, że "Pokój saren" winni oglądać nie z racji wykonywania obowiązków, lecz dla przyjemności. A za przyjemność trzeba płacić. Skoro pisanie o sztuce niekoniecznie jest pracą, cóż dopiero mówić o reżyserii, stanowiącej prawdziwe powołanie, że nie wspomnę już o możliwości zrealizowania i ujrzenia w zawodowym teatrze swojego dzieła. Jeśli więc Lech Majewski działał konsekwentnie, to podejrzewam, że za muzykę, libretto, inscenizację i reżyserię, scenografię, ruch sceniczny, światło, zredagowanie programu, itd., itd. nie wziął ani grosza. A za niewątpliwą przyjemność wystawienia swojego utworu na bytomskiej scenie Operze Śląskiej zapłacił. Dziennikarze nie pozostali bierni i
Tytuł oryginalny
"POKÓJ SAREN" TO NIE "TRAVIATA"
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Śląska nr 87