"Ferdydurke, czyli czas nieuniknionego mordu" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Iwona Torbicka w Gazecie Wyborczej - Poznań.
W kaliskim musicalu "Ferdydurke, czyli czas nieuniknionego mordu" tekst Gombrowicza gubi swój rytm, część znaczeń ginie pod butami tańczących aktorów, mordu nic nie zapowiada, a mimo to oglądamy dobre przedstawienie, miejscami - nawet bardzo dobre Pomysł, żeby "Ferdydurke" zaśpiewać i zatańczyć, to przedsięwzięcie dość ryzykowne, tym bardziej - kiedy do adaptacji wybiera się tylko jedną z czterech części powieści - szkołę. Skądinąd część bardzo smaczną, zarówno dla adaptatora (Rafał Dziwisz) jak i dla aktorów - zrobił z niej kiedyś "perełkę" Waldemar Śmigasiewicz w swojej adaptacji "Ferdydurke". Na kaliskiej scenie narracyjność powieści Gombrowicza w dużej mierze spoczywa na barkach Józia (Juliusz Kubiak), który choćby na rzęsach stawał, nie jest w stanie ocalić znaczeniowego bogactwa tego języka, bo fragmentów śpiewanych i tańczonych jest zdecydowanie więcej. Dla Gombrowicza - gorzej, dla widza - niekoniecznie. Mam wrażeni