Krzysztof Warlikowski, nazywany barbarzyńcą polskiego teatru, jest dzisiaj uważany prawie za klasyka. Grzegorz Jarzyna to przykład kariery niezwykle szybkiej i barwnej, lokalna wersja American Dream. Jarzyna walczy z Warlikowskim o rząd dusz w polskim teatrze - twierdzi Iga Nyc w tygodniku Wprost.
Są dwuosobową radą nadzorczą nieformalnej organizacji Teatr Polski spółka z o.o. Sercem, mózgiem i znakiem towarowym rodzimej sceny. Reprezentacją narodową na wszystkich ważnych światowych festiwalach. To oni wskazują kierunki natarcia innym reżyserom. Oczy widowni i krytyki skierowane są na Grzegorza Jarzynę i Krzysztofa Warlikowskiego. Każde ich kolejne przedstawienie jest zapowiadane jako wydarzenie sezonu. I choć obaj wyraźnie złagodnieli, o czym świadczy premiera "Aniołów w Ameryce" Warlikowskiego i "Giovanni", zeszłoroczna opera z playbacku Jarzyny, to nadal są najbardziej wyrazistymi reżyserami polskiej sceny. Przez lata Jarzyna i Warlikowski przyjaźnie koegzystowali w jednym teatrze i nie wchodzili sobie w drogę. Zwiastunem nadchodzącej rywalizacji był pojedynek na inscenizacje sztuk Sarah Kane. Warlikowski w 2001 r. wystawił "Oczyszczonych" w Teatrze Rozmaitości. Rok później Jarzyna pokazał tam "4.48 Psychosis", ale spektakl nie wzbudził entu