Melomani i krytycy jeszcze nie ochłonęli po warszawskiej premierze opery Piotra Czajkowskiego "Eugeniusz Oniegin", a już szykuje się w stolicy kolejna muzyczna atrakcja: premiera opery... Piotra Czajkowskiego "Eugeniusz Oniegin". Nie, to nie pomyłka. Pierwszą wyreżyserował w Teatrze Wielkim Mariusz Treliński, drugą w Warszawskiej Operze Kameralnej - Ryszard Peryt. Nie wiem, kto pierwszy wpadł na pomysł, by przypomnieć to, skądinąd interesujące, dzieło: dyrektor Dąbrowski czy dyrektor Sutkowski. Nie chcę oceniać, która z inscenizacji jest ciekawsza i bardziej zasługuje na pochwały. Ale w stolicy działają tylko dwa, wyżej wymienione, teatry operowe. W obu narzeka się na niewystarczający budżet. Oba utrzymywane są z podatków, czyli z naszych pieniędzy. I oba nie konsultują lub konsultować ze sobą nie chcą planów repertuarowych. A przecież tyle jest do zaśpiewania. Sam Verdi napisał blisko trzydzieści oper, a Mozart następne czternaście. Jest wię
Tytuł oryginalny
Pojedynek Onieginów
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 17