EN

28.12.1993 Wersja do druku

Pogwarzą, trochę potańczą...

Życzyłem wszystkiego najlepszego tej premierze, splunąłem trzy razy za siebie, żeby nie zapeszyć i, niestety, nic nie pomogło... "Tańce w Bally­beg" Briana {#au#1238}Friela{/#} w reżyserii Bogda­na {#os#1747}Hussakowskiego{/#} pozostaną w mo­jej pamięci jako dwie godziny wywo­ływania duchów przez człowieka, który wszystko o duchach wie, ale tak całkiem na serio, to w ogóle nie bierze pod uwagę ich ewentualnej wizyty. Scenografia Grzegorza {#os#1196}Małec­kiego{/#} ustawiła miejskie domo­stwo irlandzkich bohaterów sztuki lekko ukośnie na środku sceny. Solidne, choć wsparte na niewidzialnych fundamentach belkowanie zamknęło w dwóch werystycznie odtworzonych i dwóch całkiem przezroczystych ścianach przestrzeń spotkań i rozstań bohaterów. Tę cichą, zagraconą jak baryka­da, a jednocześnie otwartą na świat przestrzeń miały - zgodnie z zamysłem Friela - rozsadzać sło­wa i osoby przybyszów, w których przemieniali się wszyscy, na całe l

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków nr 302

Autor:

Marek Mikos

Data:

28.12.1993

Realizacje repertuarowe