Z mapy kulturalnej Warszawy znika scena niezwykła. Tam, gdzie do niedawna się mieściła, będzie supermarket - pisze Xymena Zaniewska-Chwedczuk w Polityce.
Jakoś wiosną 1973 r. zadzwonił Adam Hanuszkiewicz, że trzeba obejrzeć piwnicę Domów Centrum przy Marszałkowskiej, bo być może nada się na teatr. Ze świecami w rękach, w towarzystwie pary architektów i Hanuszkiewicza, weszliśmy z mężem Mariuszem Chwedczukiem do pomieszczenia, które wkrótce miało stać się najpiękniejszym - w moim pojęciu - teatrem kameralnym w Europie. W czasie rozmowy przy świecach przesądziliśmy w zasadzie rozwiązanie przestrzenne przyszłego teatru, do którego można było zaprosić 250 osób i przeżyć z nimi za każdym razem coś innego. W tej przestrzeni ganiały się po prawdziwej trawie psy w "Miesiącu na wsi" Iwana Turgieniewa, która to trawa, leżakując między przedstawieniami w malarni Teatru Narodowego, osiągała wysokość pół metra i w cieple reflektorów buchała zapachem siana, dodając do iluzji teatralnej szok spotkania lata w środku ściętej mrozem Warszawy. Albo na środku sceny, u stóp widzów, stały łóżka