"Nos" Mikołaja Gogola w reż. Janusza Wiśniewskiego w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Pod ekscentryczną formą kryją się poważne treści. Spektakle Janusza Wiśniewskiego, który po latach święcenia triumfów na europejskich scenach wrócił do polskich teatrów, wzbudzają entuzjazm swoją niebanalną formą. Ale myliłby się ten, kto sądzi, że istotą teatru Wiśniewskiego jest epatowanie gestem, mimiką, maską. Spektakl "Nos", oparty na jednym z opowiadań Gogola, wydaje się na pozór zabawną anegdotą. Ale u Gogola, tak jak i u Wiśniewskiego, nic nie jest błahostką. No cóż, pewnego dnia major obudził się bez nosa. Wraz z jego utratą bohaterowi wydawało się, że stracił wszelkie perspektywy. Ale jak znaleźć kogoś, kto mu ten nos ukradł lub - co gorsza - kogo ów nos wybrał na nowego pana? Udręczony i poniżony major musiał zainteresować zarówno autora, jak i reżysera, którzy nie są w stanie przejść obojętnie obok wykluczonych. Uświadamiają, że zabieganie o sukcesy, karierę, luksusy - to wszystko marność nad marności