Michał Zadara znowu pisze o klasyce polskiej w felietonie dla e-teatru
Wysłuchałem wczoraj "Fantazego" w Instytucie Teatralnym, po raz pierwszy od pięciu lat, kiedy reżyserowałem ostatnie dwa akty w szkole teatralnej. Dramat zrobił na mnie ponownie olbrzymie wrażenie - jego niesamowita, kontrapunktowa struktura i prawie jazzowa rytmiczność dialogów czynią z niego jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie miałem szczęście przeczytać w języku polskim. Tym bardziej zasmucił mnie wniosek, do którego doszedłem po ponownym wysłuchaniu sztuki: ten dramat już nam się dzisiaj do niczego nie przyda. Pewne motywy brzmią dzisiaj tak istotnie jak za czasów Słowackiego: powrót zagranicznego Polaka Fantazego na polską prowincję w poszukiwaniu swojej autentycznej tożsamości; zbankrutowane gospodarstwo i widmo nędzy wiszące nad właścicielami i pracownikami; tęsknota prowincjonalnej rodziny za tak zwanym wielkim światem. Te motywy tworzą realistyczny i intrygujący pejzaż nadwiślańskiego świata, z którego od pokoleń ludzie emigru