"Akropolis" w reż. Łukasza Twarkowskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Mimo chłodnej nowoczesności panującej na scenie, w "Akropolis" Łukasza Twarkowskiego co rusz wydobywa się na powierzchnię poczciwa poetyczność. W poetyczności chodzi o to, żeby było pięknie i nastrojowo, może być też boleśnie, ale w estetycznych granicach. I tak jest, tyle że we współczesnej, a nawet futurystycznej formie. Łukasz Twarkowski zręcznie uniknął zderzenia z "Akropolis", dramatem tak dziwnym i niejasnym, że mało kto w historii polskiego teatru chciał się z nim mierzyć. Jedynym, który z nim wygrał, osadzając tekst Wyspiańskiego w rzeczywistości obozu zagłady, był Jerzy Grotowski. Twarkowski potraktował "Akropolis" jako "fragmentaryczny świat danych, w którym granice między rzeczywistym i wirtualnym uległy całkowitemu zatarciu, a kopia nie potrzebuje już oryginału jako punktu referencyjnego" (ze strony www teatru). Jest więc wielki ekran zawieszony nad sceną, na którym pokazuje się to, co dzieje się w niewidocznych zakamarka