- Gramy tylko 1/3 sztuki; skróty tekstu szły tropem zacierania śladów - reżyser PAWEŁ MIŚKIEWICZ opowiada o swej ostatniej premierze - "Śnie o jesieni" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi.
Leszek Karczewski: Dramat Jona Fosse'a przypomina poemat rozpisany na figury Mężczyzny, Kobiety, Ojca, Matki... Czy jest w nim miejsce na psychologię? Paweł Miśkiewicz: Jak najbardziej, ale nie jest to łatwa psychologia ekspresji. Emocje skrywają przemilczenia postaci albo zostają zagadane. Gdyby ów tekst wystawić w skali 1:1, przypominałby tysięczny odcinek telenoweli, której postacie pół godziny mówią o babci... Jednocześnie dramat przesyca obca serialom melancholia. - Właśnie to sprawia, że Jon Fosse jest autorem fascynującym, bo nieoczywistym. Bohaterem jest Mężczyzna, wchodzący w nieuchronny dla każdego człowieka etap życia, w którym większość celów, tęsknot, nadziei jest już za nim. Przy nim zaś - świadomość, że nic już się nie zmieni, że trzeba rozliczyć przeżyty czas. To motywacja akcji: bohater przegląda kolejne etapy życia, symbolizowane przez kolejne kobiety. Przez matkę, której nie odwiedzał latami. Przez żonę,