"Pan Tadeusz" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Oniemiałem, gdy na początku premierowego przedstawienia "Pana Tadeusza" na Dużej Scenie teatru Wybrzeże Emilia Komarnicka stanęła przed publicznością i zaczęła recytować Inwokację. Czyżby dzieło Mickiewicza miało być wystawione w Gdańsku po bożemu? Ale nie, szybko wróciłem na ziemię. Jarosław Tumidajski, reżyser, dokonał należnej dekonstrukcji, przykrawając bogactwo "Pana Tadeusza" do jednej, grubo ciosanej tezy. Jesteśmy narodkiem swarliwym, czubiącym się o byle co i nielubiącym, żeby obcy się wtrącali w te nasze wojenki, nawet jeśli robią to z wielkiej dla nas życzliwości. Tak, w jednym zdaniu, dałoby się streścić sens historii wypreparowanej przez Tumidajskiego z "Pana Tadeusza". Scena wypełniona jest ciągłymi kłótniami, a to o charty, a to o zamek, a to o przeszłe winy, a to o Bóg wie co jeszcze. Chętnie się zgodzę, że ta diagnoza przylega do tego, co czytamy co dzień w gazetach, zwłaszcza po Smoleńsku. Mogłaby być paląc