Zaciekawiony szedłem na "Medeę" Eurypidesa, wystawioną w Teatrze Dramatycznym. Mit, stanowiący osnowę tragedii przebywał osobliwe koleje. Była to pierwotnie - historia "magiczna". Magia pierwotna, czyli wiara w osobliwe skutki symbolicznych działań, pasjonowała poetów. Wyspiański raz po raz do tej sprawy wracał. Wiemy, że teatr z obrzędów magicznych wyrastał, że do nich potem nawiązywał. Otóż Medea była pierwotnie czarodziejką, czyli znawczynią magicznych sekretów. Tak ją zapewne pojmowali dawni Grecy: z mieszaniną lęku, podziwu i niechęci. Eurypides pokazał to zjawisko w świetle racjonalizmu. Medea przywieziona z egzotycznej Kolchidy do Koryntu, jest dumna, namiętna i mściwa. Zmiany uczuć nie wybaczy, męża otoczy nienawiścią ostrzejszą niż miłość. Urasta do symbolu obrażonej kobiecości. Okropny czyn - a nawet seria czynów - które Medea popełnia, mają być protestem pozwalającym na przezwyciężenie bezra
Tytuł oryginalny
Poemat ambicji kobiecej
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 205