Moje mieszkanie zawalone jest dziesiątkami numerów "Uważam Rze". Jestem nałogowym czytelnikiem tego tygodnika - i, chcąc nie chcąc, zarazem współtwórcą jego sprzedażowego sukcesu - pisze w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.
Zdawało się, że nikt nie pokona "Gościa Niedzielnego", że nie można przebić dystrybucji czasopisma reklamowanego z ambony i sprzedawanego co tydzień po wezwaniu "Idźcie w pokoju Chrystusa". A jednak "Uważam Rze" to się udało. Inna sprawa, że by utrzymać ten wynik, coraz częściej twórcy czasopisma sięgać muszą po retorykę właśnie jak z ambony. Jedną z przyczyn tej mojej - wcale znowu nie tak rzadkiej na lewicy - kolekcjonerskiej pasji jest oczywiście potrzeba dowartościowania się. `Polska, jakiej obraz wyłania się z publicystyki "Uważam Rze" (a i nieraz "Rzeczpospolitej") to kraj, w którym trwa triumfalny pochód nowej lewicy; odbywa się bezkrwawa rewolucja kulturalna. A jej awangardą jest, rzecz jasna, "Krytyka Polityczna". Warto wydać 2,90, by poczytać o swoich sukcesach. Gdy czytasz u Jana Pospieszalskiego i Piotra Semki, że tzw. "lobby homoseksualne" zdobywa kolejne przyczółki, że platformy na paradach równości suną dumnie jak czołgi