"18 znaczy życie. Rzecz o Józefie Szajnie" nie jest typową biografią artysty, twórcy awangardowego teatru. Nie przeczytamy o eksperymentalnych spektaklach, choćby słynnej "Replice", którą zszokował świat. Rzecz jest o życiu i śmierci. To opowieść o koszmarze wojny i latach spędzonych w obozie koncentracyjnym, doświadczeniach kluczowych dla twórczości Szajny - pisze Joanna Ruszczyk w Newsweeku.
Pierwsza biografia twórcy awangardowego teatru, który drażnił i epatował śmiercią, kazał aktorom taplać się w błocie, nienawidził Kantora, a kochał Wyspiańskiego. "Nie wiem, ile dni tu stoję, kucam, wstaję, znów kucam, robię krok do przodu, krok do tyłu, drobię w miejscu mikroskopijne kroczki (...). W celi do stania przestajesz stać, bo tak długo stoisz, że nie czujesz nóg" - wspominał Józef Szajna Stehzelle, tzw. celę bez wyjścia. Spędził w niej 14 dni, złapany podczas próby ucieczki z Auschwitz. Wyrok: dwa tygodnie stania, następnie śmierć przez rozstrzelanie. I rzeczywiście trafił pod ścianę śmierci. Zamiast strzału usłyszał jednak: "Numer 18 729, wracaj, idioto! Zmiana wyroku! Z rozkazu komendanta zmieniono ci karę śmierci na dożywotni pobyt w kompanii karnej". To chyba jedyny przypadek ułaskawienia w historii obozu - twierdzi Jerzy J. Fąfara w biografii wydanej dokładnie rok po śmierci Szajny. "18 znaczy życie. Rzecz o Józef