- Moim zadaniem nie jest osądzanie człowieka, tylko opowiadanie historii - mówi CEZARY HARASIMOWICZ o premierze swojej sztuki "Tajny współpracownik" w Teatrze TV.
Małgorzata Piwowar: Dlaczego nie ujawnił pan prawdziwych personaliów bohatera, przecież to Scena Faktu? Cezary Harasimowicz: Bo moim zadaniem nie jest osądzanie człowieka, tylko opowiadanie historii. Pod tym warunkiem pisałem scenariusz. Nie można robić krzywdy jego bliskim. Otoczenie bywa mało tolerancyjne, by nie powiedzieć: okrutne. Osądzanie należy do sądów. Ci, którzy mieli poznać personalia bohatera spektaklu - znają je. Mówię o ludziach z terenów, na których działał. Został tajnym współpracownikiem UB w latach 50. ubiegłego wieku. Miał wtedy 16 lat. Donosił przez całe życie, aż do śmierci w grudniu 1981 roku. Przedstawienie ukazuje tylko pierwsze lata jego służby. Dlaczego? - Najciekawsze było dla mnie w tej historii dociekanie, jak traci się niewinność. Jak zwykłego człowieka można przemienić w niegodziwego. To opowieść o jednostce wplątanej w opresyjny mechanizm systemu. W stosowanych wówczas przez bezpiekę metodach nie