W mieście jest okropnie nudno, nuda wdziera się również na scenę. Trzeba wierzyć Szekspirowi, by dostrzec, że panuje tu okrutny tyran - Fryderyk, zionący nienawiścią do wszystkich i wszystkiego co prawe, szlachetne, czy choćby naturalne. Nawet zieleń pozamykał scenograf w klatkach, a zły Fryderyk - w ramach tyranizowania - w przebraniu ogrodnika obcina pędy krzewów wychylające się poprzez kraty. Panuje sztuczna nieszczerość, jak w złym teatrze. Dźwięczą w uszach refleksyjne słowa Jukuba (Tadeusz {#os#2587}Janczar{/#}) z prologu przedstawienia w Teatrze Narodowym: "Cały świat to teatr. Wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety są aktorami - wchodzą i znikają..." W ciągłym tym ruchu, w nieustannej bieganinie poznajemy osoby komedii, z ogromnym wysiłkiem wcielające się w typy i charaktery, w których nie czują się najlepiej. I trudno odgadnąć czy powoduje nimi lęk przed szekspirowskim tyranem (Andrzej {#os#197}Kopiczyński{
Tytuł oryginalny
Podoba nam się w Lesie Ardeńskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 245