Nie trzeba jechać do Petersburga czy Moskwy, żeby przekonać się w jak świetnej formie jest rosyjski teatr. Od piątku na pewien czas jego centrum będzie Warszawa - pisze Paweł Goźliński w Gazecie Wyborczej.
Trzy razy tak. Jak to będzie po rosyjsku? Da, Da, Da! Tak nazywa się festiwal rosyjskiego teatru, który w piatek zaczyna się w Warszawie. Trochę prowokacyjnie? Owszem, nawet konfrontacyjnie - bo będzie to czasami dość ostra i bezwzględna dla publiczności konfrontacja własnych wyobrażeń na temat Rosji i rosyjskiego teatru z przedstawieniami, które wymykają się potocznym mniemaniom na temat tego, co można zobaczyć na scenach Moskwy czy Petersburga. Więc co będzie można zobaczyć? Dużo polityki; rozbrajania mitów; gry z literackimi, filmowymi i teatralnymi kliszami; bliskiego kontaktu z postsowiecką i świeżoimperialną rosyjską rzeczywistością. Będzie wielka literatura na scenie, fantastyczne aktorstwo i kilkuminutowe eksperymenty na granicy zaniku teatru. Program festiwalu zorganizowanego przez Instytut Adama Mickiewicza - co jest ewenementem jeśli chodzi o eksport rosyjskiej kultury - przygotowali polscy kuratorzy: Roman Pawłowski, krytyk teatralny