"Król Lear po polsku" w reż. Krystiana Nehrebeckiego na Scenie SAM w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Sztuka Pawła Binke "Król Lear po polsku", którą w miniony weekend premierowo wystawiono w Centrum Kultury Gdynia, w podtytule nazwana jest "czarną komedią". Rzecz ma być więc i śmieszna, i poważna, Krystian Nehrebecki, który sztukę wyreżyserował, poszedł nawet dalej - pożenił farsę z elementami Szekspirowskiej tragedii. Ten teatralny szpagat okazał się jednak karkołomny. Sitcomową komedię, przechodzącą w farsę, oglądamy w pierwszej części. Małżeństwo niespełnionego aktora i nadętego pierdoły (w tej roli monotonny Andrzej Baranowski) oraz pełnej wigoru lewicowej aktywistki (dopasowana do naturalnego temperamentu rola Izabelli Olejnik) dialoguje przed publicznością jak w klasycznym sitcomie. Farsowo robi się wtedy, gdy do ich małżeńskiego mieszkanka przybywają przedstawiciele otaczającego ich drapieżnego świata - cwany reklamowy akwizytor i seksowna przedstawicielka agencji towarzyskiej. W szekspirowskie tony uderza zaś początek drugi