EN

6.11.2023, 16:50 Wersja do druku

Pod okiem carycy Katarzyny

„Epaminondas” Stanisława Konarskiego w reż. Jarosława Gajewskiego w Teatrze Klasyki Polskiej w Warszawie. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.

fot. Piotr Babisz

27 marca 2023 roku w Międzynarodowy Dzień Teatru, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński powołał do życia kolejną państwową instytucję kultury – Teatr Klasyki Polskiej. Jakież było moje zdziwienie, gdy z fundacyjnego podmiotu prowadzonego przez Michała Chorosińskiego, obecnego szefa Teatru im Stefana Jaracza w Łodzi, ukształtowano nową placówkę artystyczną. Na pełniącego obowiązki dyrektora powołano Jarosława Gajewskiego. Co ważne nie na stałego prowadzącego scenę, ale właśnie tymczasowego lidera. Nadal niewiele wiadomo o programie i zamierzeniach. Raczej decyduje przypadkowość repertuarowa, a nie zamysł i koncept ideowy. Gajewski w tekście programowym do ostatniej premiery obwieścił, że było to oczekiwanie środowiska. Nie bardzo pojmuję w jaki sposób, kto dał prawo uzurpacji do ukazywania prawdy polskiej tradycji dramaturgicznej na scenie jednej grupie czy nawet osobie. Chyba właśnie teksty dawne są stałym repertuarem scen i chyba owa różnorodność buduje ciekawy kalejdoskop ich inscenizacji. Co więcej, pomysł wydaje się ściągnięty od Michała Zadary, który wielokrotnie mówił o potrzebie takowej instytucji. Wystarczy zajrzeć do koncepcji programowej konkursu dyrektorskiego w Teatrze Dramatycznym, gdzie wspomniany reżyser jasno wykłada ideę sceny ukierunkowanej na interpretację tego, co w skarbcu naszym literackim złotem się mieni. W chwili obecnej Teatr Klasyki Polskiej z pokaźnym budżetem, bezpański, tuła się po różnych zakątkach kraju – domach kultury, salach parafialnych, przestrzeniach muzealnych. Ale premiera inaugurująca, na którą należało długo czekać bowiem siedem miesięcy, odbyła się w Collegium Nobilium. Zaszczytnej scenie Akademii Teatralnej. Ale co ważne, wybór miejsca nie był przypadkowy. Przemyślany i powiązany z pierwszym wykonaniem utworu właśnie w tym miejscu. To Epaminondas zapomniany utwór Stanisława Konarskiego, członka obozu reform czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia. W 1759 roku studenci uczelni prowadzonej przez autora, dzieci magnatów oraz szlachty, wykonali ów dramat jako przykład nowoczesnej edukacji, gdzie teatr odgrywał istotną rolę w kształtowaniu postaw obywatelskich. I właśnie owa konsolidacja miejsca i dramatu stała się inauguracją Teatru Klasyki Polskiej.

Prezentacja sceniczna, przygotowana przez Jarosława Gajewskiego, przywodzi na myśl dawny Teatr Rapsodyczny. Co prawda znany nam współczesnym jedynie z kart pozycji książkowych i artykułów głównie Jacka Popiela, ale było to miejsce szczególne i wyróżniające się na mapie artystycznej Krakowa. Nie tylko z powodu tego, że jednym z pierwszych aktorów, jeszcze w czasach wojny był Karol Wojtyła, ale właśnie formuła zaproponowana przez lidera i pomysłodawcę Mieczysława Kotlarczyka, wyróżniała go na powojennym polu kultury naszego kraju. Tym, co charakteryzowało miejsce był szacunek dla słowa, które niosło widowisko, wsparte dyskretną scenografią i podkładem muzycznym. Najważniejszym środkiem wyrazu była mowa sceniczna. Za oś repertuaru wykorzystywano utwory poetyckie. Ponadto, i chyba to nigdy nie wybrzmiewa, scena Kotlarczyka realizowała założenia ideowe podmiotu politycznego – Unii, organizacji związanej z chrześcijańską demokracją, dla której budowanie świadomego społeczeństwa powiązane było z wartościami kulturowymi i działaniem w tej sferze życia. Uczestnictwo w kulturze, popularyzacja uniwersalnych wartości, etyka to wyznaczało linię programową podwawelskiej artystycznej grupy.

Wydaje się, że zamysł inscenizacyjny Jarosława Gajewskiego podąża podobną ścieżką. Wybór tekstu Konarskiego, będący opowieścią o wielkim strategu, bohaterze zwycięskiej bitwy jednocześnie bohaterze wycofanym, skrytym i skromnym, jest jasny. Narracja tyczy wyboru moralnego między powinnością czynu a respektowania prawa. Bowiem objęcie dowództwa to złamanie świętych przykazań Teb. Tym samym może być zdarzenie wykorzystane do rozgrywki politycznej. Gry prawd, podburzania tłumu, a przede wszystkim narastania konfliktu politycznego, w którym członkowie rodów stają naprzeciw siebie. Konarski, operując faktycznie słowem, ukazuje spory i niedopowiedzenia, będące mechanizmem politycznej rozgrywki, której przyświeca manipulacja i fałszywa propaganda. Gajewski wprowadza jeszcze jedną tajemną postać –  to caryca Katarzyna, która przechadzając się i obserwując pole inscenizacji, mąci w owym kotle niby dawnej, antycznej gry. Tym samym przybliża obraz do dni nam bliższych, ukazując świat sporu frakcji tuż przed falą trzech zaborów Polski. Owa dyskretna nić pomiędzy czasami dawnymi, a schyłkiem panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego ukazuje uniwersalizm politycznych zwad, które powracają jak mantra w wewnętrznych rozgrywkach w różnym czasie oraz pod różnymi szerokościami geograficznymi.

To, co wyróżnia inscenizację to właśnie dbanie o słowo, jego wypowiedzenie i budowanie racji. Niestety. Nie wszystko wypada tak jak zakładano. Część aktorów mówi tekst bezmyślnie, bez namysłu i jakiejkolwiek wiedzy, w jakiej sprawie się ukazuje na scenie. Najlepiej wypada Epaminondas w wykonaniu Marcina Przybylskiego, który świadomy swojej powinności, jest dyskretny, ale i pewny siebie. Kryje tajemnicę, rozumie sensy politycznej gry, a jako postaci mu się wierzy, gdyż jego pogodzenie z możliwą śmiercią jest prawdziwe. Dobrym rozwiązaniem stała się muzyka wykonywana na żywo w kompozycji Wojciecha Lubertowicza. Świetnie buduje emocje, a jej zaśpiew wschodni oddaje klimat miejsca akcji. Dyskretna kolumnadowa scenografia i symboliczne kostiumy Aleksandry Redy są tłem, dla wypowiadanych słów. Bowiem inscenizator traktuje je jako elementy dekoracyjne, oddając pole barwie języka, aby treść dotarła do widza. Niestety to nadzieja płonna, w gąszczu statycznej i koturnowej gry, odbiorca gubi się i niektórzy z przyjemnością wpadli w objęcia Morfeusza.

Teatr Klasyki Polskiej przygotował przedstawienie przeciętne, współgrające z pewną tradycją, ale niestety nieprzystające do współczesnych oczekiwań. Owszem ciekawie zobaczyć obraz metafory tuż przed upadkiem I Rzeczypospolitej, ale chyba barwniej udałoby się pokazać świat dzisiejszy, naszych liderów, którzy nie ważą słów, ale rzucają nimi jak ziemniakami na polu. A Rosja – narracyjny temat rzeka, roli i miejsca we współczesnym świecie. Tyle tropów, tyle wizji, tyle możliwości. Instytut Teatralny prowadzi konkurs dla inscenizacji dzieł naszego dorobku literackiego „Klasyka Żywa”. No właśnie ten drugi człon jest istotny. Żywa to znaczy dotykająca, trwająca, mająca coś do powiedzenia. A nowy twór ministerialny zatrzymał się w innej epoce. A przecież tyle pól jest do odkrycia.

Tytuł oryginalny

POD OKIEM CARYCY KATARZYNY – „EPAMINONDAS” – TEATR KLASYKI POLSKIEJ W WARSZAWIE

Źródło:

kulturalnycham.com.pl
Link do źródła

Autor:

Benjamin Paschalski

Data publikacji oryginału:

06.11.2023