- Albo robi się coś ekstremalnie, do końca, albo na pół gwizdka, ale wtedy nic z takiej pracy nie wynika. A ja nie chcę, żeby było chłodno, byle jak... - mówi Agnieszka Warchulska w rozmowie z Aliną Gutek.
- Pisano o pani: "młoda, zdolna, elektryzująca". Powierzano role, które się pamięta: w "Cwale" Zanussiego, "Długu" Krauzego. Teraz jest wokół pani cisza. Będę szczera - mnie ta cisza bardziej interesuje niż cały tamten zgiełk. Jak pani ją znosi? - Pani słyszy ciszę, a inni przychodzą do mnie i mówią: "Ty to robisz karierę. Nie dzwonimy, bo pewnie jesteś bardzo zajęta". Ostatnio powtórzyli w telewizji wszystko, co zrobiłam, i stąd takie wrażenie. Widzi pani, jak różnie wygląda moja sytuacja. Wszystko zależy od punktu widzenia. - A zatem - jak wygląda pani sytuacja naprawdę? - Nie jest tak, że nic nie robię. Miałam w ubiegłym roku dwie premierowe role teatralne, bardzo różnorodne. Jedną w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, w spektaklu "Czyż nie dobija się koni". To bardzo trudna rola, bo gram samobójczynię, w dodatku spektakl opiera się na tańcu, poprzez który trzeba wyrazić wszystkie emocje. Druga premiera to farsa w teatrze K