- Moje uczenie to wypadkowa spotkania artystycznego, fascynacji tym, co robię, oraz faktu, kim dzisiaj jestem - wyznaje DOROTA SEGDA, której etapy profesorskiej kariery wyznaczały doktorat i habilitacja.
Chociaż po ukończeniu krakowskiej PWST nie myślała o karierze pedagogicznej, to przecież już od chwili debiutu na deskach Starego Teatru rolą nagiej Albertynki w "Operetce" Gombrowicza zapowiadała się wspaniale: i jako zdolna aktorka, i piękne ciało pedagogiczne. Do podjęcia pracy w szkole teatralnej była długo namawiana, ale gdy zgodziła się na to przed 11 laty, jak mówi, wsiąkła zupełnie. - Moje uczenie to wypadkowa spotkania artystycznego, fascynacji tym, co robię, oraz faktu, kim dzisiaj jestem - wyznaje Dorota Segda, której etapy profesorskiej kariery wyznaczały doktorat i habilitacja. Sama, jako studentka, miała szczęście do kilku mistrzów, z których najbliżsi jej byli Jan Peszek i Jerzy Jarocki - jeszcze przez długie lata po dyplomie PWST nieoceniony nauczyciel, gdyż reżyser wybitnych inscenizacji, w których brała udział. - Na mistrzów nie powinno się patrzeć z nabożeństwem, ale się z nimi twórczo spierać - uważa. Tak też rozumie